Kiedy na przełomie 2005/2006 r. przebywałam u córek w Anglii, one zamówiły dla mnie książki religijne. Wśród nich była mała książeczka „Moja Siostra Śmierć”, opracowana przez ks. Jerzego Nemo (pseudonim). Wtedy tę małą książeczkę pobieżnie przejrzałam, a nie pomyślałam, że ona może być tak cenna i godna przeczytania. O śmierci to nawet często rozmyślałam, ale pewnego dnia przyszła mi taka myśl do głowy: czy po mojej śmierci ktoś pomodli się za moją duszę? Przecież ja codziennie modlę się za żyjących, chorych i cierpiących, za dusze zmarłych i konających. Moje dzieci na pewno będą się modlić, ale czy ktoś inny tak bezinteresownie pomodli się za mnie, tak jak ja to czynię? Przypomniała mi się ta mała książeczka, która wraz z innymi książkami leżała na półce. Wzięłam ją do ręki i dopiero wtedy z dużym zainteresowaniem dokładnie ją przeczytałam od początku do końca.
To z niej dowiedziałam się o Apostolstwie Dobrej Śmierci, prowadzonym przez Księży Misjonarzy Świętej Rodziny w Górce Klasztornej. Na podany numer telefonu od razu zadzwoniłam, a tam już wszystkiego się dowiedziałam. Od 6 listopada 2006 r. jestem członkinią Apostolstwa Dobrej Śmierci, a jest to stowarzyszenie o charakterze międzynarodowym, które przygotowuje członków do dobrej śmierci. To jest zrzeszenie modlitewne, które przypomina o pilnej konieczności dobrego przygotowania się do ostatecznego spotkania z Panem Bogiem. Ja osobiście potwierdzam to, że przynależność do Apostolstwa Dobrej Śmierci pomogła mi lepiej żyć oraz z wielkim spokojem i ufnością w Boże Miłosierdzie przybliżać się do kresu mojego ziemskiego życia. Pokorne odmawianie koronki do Miłosierdzia Bożego wiąże się z wielkimi obietnicami Pana Jezusa. W każdej chwili jestem przygotowana na śmierć, która nie wiadomo kiedy i gdzie może mnie zastać. Już w dniu przyłączenia się do apostolstwa zyskałam odpust zupełny na godzinę śmierci oraz udział w dobrach duchowych stowarzyszenia, a zwłaszcza w owocach codziennej Mszy św. za żywych i zmarłych. Patronami Apostolstwa Dobrej Śmierci są Matka Boża Bolesna oraz św. Józef. Teraz o śmierci myślę już bez lęku i nie martwię się, czy ktoś będzie modlił się za moją duszę. Również moje życie będzie przygotowaniem do dobrej śmierci.
Ta mała książeczka uświadomiła mi, jak ważna jest przynależność do Apostolstwa Dobrej Śmierci, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Jego członkowie, troszcząc się o zbawienie innych, modlą się za żyjących i zmarłych, odmawiając różaniec do Siedmiu Boleści Matki Bożej (ja codziennie odmawiam). W apostolstwie dowiedziałam się o szkaplerzu Matki Bożej, który od razu zamówiłam. Poświęcony przez księdza noszę już od dwunastu lat w dzień i w noc. Szkaplerz to piękna szata Maryi, którą niegdyś od Matki Bożej otrzymali zakonnicy karmelitańscy. Szkaplerz jest znakiem opieki Maryi – Matki i Pośredniczki Bożego Miłosierdzia, z której opieki, łaski i przywilejów korzystam oraz ze wszystkich dóbr duchowych całego Zakonu Karmelitańskiego. Do sanktuarium w Górce Klasztornej po raz pierwszy pojechałam z synem latem 2007 r., a potem już co roku zawsze jeździliśmy zawsze w miesiącu lipcu. Od 2013 r. jeździmy tylko 5 lipca. W tym dniu w sanktuarium przed ołtarzem Matki Bożej Bolesnej przeżyłam cudowne chwile, a kilka minut wcześniej przy Studzience Góreckiej zostałam cudownie uzdrowiona. 14 czerwca 2015 r. sanktuarium otrzymało tytuł Bazyliki Mniejszej Matki Bożej Góreckiej. Wokół panuje cisza i spokój, a w bazylice Matka Boża czeka na pielgrzymów, wita ich, przyjmuje od nich błagalne prośby, udziela im swoich łask i okrywa ich płaszczem swej opieki.
Przez cały rok z utęsknieniem czekam na ten dzień, kiedy będę jechała do Matki Bożej Góreckiej, aby Jej podziękować za otrzymane łaski i nieustającą opiekę. Za uzdrowienie i za każdy przeżyty dzień mojego życia, moich dzieci i wnuków. Za otrzymany wtedy dar pisania wierszy, pieśni religijnych, szczególnie do Matki Bożej i Pana Jezusa, za dar malowania obrazów. Wcześniej nigdy tego nie robiłam, bo nie umiałam.